29 marca Wielka Brytania oficjalnie rozpoczęła proces Brexitu, uruchamiając art. 50 Traktatu Lizbońskiego, mechanizmu dającego członkom państw dwa lata na wynegocjowanie nowej umowy handlowej z Unią. Premier Wielkiej Brytanii Theresa May rozpoczęła procedurę rozwodową listem do Donalda Tuska, Przewodniczącego Rady Europejskiej.
Odejście Wielkiej Brytanii z UE stanowi „historyczny moment, od którego nie ma już odwrotu”, powiedziała May[1].
Tusk potwierdził odbiór listu tweetując: „Po dziewięciu miesiącach Wielka Brytania dotrzymała słowa. #Brexit”.
Konsekwencje Brexitu stały się głównym przedmiotem obaw inwestorów, obywateli oraz przedsiębiorców. Ale analitycy twierdzą, że to proces „rozwodowy” stanowi pierwsze i główne ryzyko. Artykuł 50 spowodował pęknięcie pomiędzy Downing Street a 27 członkami UE, którzy są specjalnie chętni, by rozszerzyć dla Wielkiej Brytanii dostęp do wolnego rynku. Tak naprawdę UE może rozważać uczynienie z Wielkie Brytanii przykładu dla każdego innego członka UE, który miałby ochotę podążyć jej ścieżką. Już wcześniej Bruksela sygnalizowała, że dostęp do wolnego rynku bez gwarancji prawa do pobytu i mobilności w ogóle nie będzie brany pod uwagę.
W swoim liście do przewodniczącego Tuska premier May podjęła próbę podkreślenia rosnącej potrzeby współpracy między Londynem a Brukselą, argumentując, że brak obopólnie korzystnej umowy handlowej może zaszkodzić spójności europejskiej.
„Jeśli odejdziemy z UE bez umowy, stracona pozycja zmusi nas do handlu na warunkach WTO. Natomiast w kategoriach obronnych porażka w osiągnięciu umowy może oznaczać, że nasza współpraca skierowana na walkę przeciwko przestępczości i terroryzmowi zostanie osłabiona”, napisała w liście.
Na chwilę obecną nie został jeszcze nakreślony terminarz negocjacji oraz to, kiedy się one rozpoczną. W międzyczasie Londyn prowadzi spór ze Szkocją, gdzie na nowo pojawiły się głosy optujące za niepodległością od Wielkiej Brytanii, w obliczu uruchomienia art. 50. Premier Szkocji Nicola Sturgeon chce przeprowadzić w tej sprawie referendum, w celu utrzymania więzi z UE. Szkocki parlament w zeszłym tygodniu głosował za umożliwieniem premier Sturgeon przeprowadzenie referendum i wstępnie ma się ono odbyć między jesienią 2017 a wiosną 2018 roku[2].
Kwestia szkockiej niepodległości pojawiła się równolegle do negocjacji w sprawie Brexitu, co może mieć dalekie konsekwencje dla globalnych rynków finansowych. Niepewność wokół wyniku zarówno negocjacji, jak i szkockiego referendum, może stać się jeszcze większa w obliczu rosnącej niestabilności politycznej związanej z protekcjonistyczną polityką Stanów Zjednoczonych oraz słabym globalnym wzrostem gospodarczym. I chociaż brytyjska gospodarka zaskakująco dobrze sobie radzi od czasu referendum z dnia 23 czerwca, wzrost i tak może spowolnić, gdy przedsiębiorcy i konsumenci zaczną liczyć się z wydatkami.
Ostatni sondaż przeprowadzony przez Deloitte potwierdził, że Brexit nadal stanowi dla organów wykonawczych Wielkiej Brytanii olbrzymie ryzyko, ale obawy o jego wpływ zaczęły słabnąć. Jednakże 60% przedsiębiorstw nadal wierzy, że sytuacja w środowisku biznesowym pogorszy się po wyjściu z UE.
[1] BBC (March 30, 2017). “‘No turning back’ on Brexit as Article 50 triggered.”
[2] Anna Edwards (April 1, 2017). “Sturgeon Sticks With Timing for Scottish Independence Referendum.” Bloomberg.